W pewnym słonecznym lesie eukaliptusowym mieszkał mały koala o imieniu Kuba. Kuba był bardzo przytulny, miękki jak chmurka i… bardzo, bardzo ostrożny. Lubił swoje drzewo, swoją gałązkę, swoje ulubione liście i swoją codzienną drzemkę dokładnie o tej samej porze.
Każdego dnia wszystko wyglądało dokładnie tak samo. I właśnie to Kuba lubił najbardziej.
Pewnego poranka mama Kubusia powiedziała:
— Kubo, dzisiaj wybierzemy się na wycieczkę do nowej części lasu. Poznasz inne zwierzęta!
Kuba aż się zatrząsł z niepokoju.
— Ale… ja nie chcę! Nie znam tamtego miejsca! Co jeśli nie będzie tam mojej gałązki? — zmartwił się, mocno przytulając się do drzewa.
Mama uśmiechnęła się ciepło.
— Nowe rzeczy nie zawsze są straszne, Kubo. Czasem mogą być bardzo ciekawe. Dajmy im szansę.
Kuba bardzo nie chciał, ale nie chciał też zawieść mamy, więc powoli, z wahaniem, zszedł ze swojego drzewa.
W nowej części lasu było dużo zieleni, pachniało inaczej, a liście miały zupełnie inny kształt. Kuba przystanął i zrobił wielkie oczy.
— Te liście wyglądają dziwnie… — mruknął niepewnie.
Wtedy zza krzaka wyszła malutka wombatka o imieniu Lila. Miała krótki, okrągły pyszczek, małe uszka i krótkie łapki, które śmiesznie podskakiwały, gdy podbiegła bliżej. Nie wyglądała ani trochę jak koala. Nie miała mięciutkiego futerka jak Kuba, nie wspinała się po drzewach i nie jadła liści eukaliptusa.
Kuba zamarł. Zrobił krok do tyłu i mocniej przytulił się do swojej mamy. W jego głowie pojawiło się mnóstwo pytań.
— Kim ona jest? Dlaczego tak dziwnie się porusza? Czy będzie miła? A może mnie nie polubi, bo jestem inny?
Lila zatrzymała się i uśmiechnęła najpiękniej, jak umiała.
— Cześć! Nigdy cię tu nie widziałam! Chcesz się pobawić?
Kuba spojrzał niepewnie na jej łapki, na okrągłe oczka, na nos, który poruszał się wesoło, gdy mówiła. Czuł, jak w jego brzuszku coś się skręca — takie trochę strachowe motylki.
— Nie wygląda jak ja… — szepnął do mamy.
Mama pochyliła się i cicho powiedziała:
— To prawda, Kubo. Ale każdy wygląda inaczej. Inność nie jest zła. Może właśnie dlatego warto ją poznać?
Kuba chwilę się jeszcze wahał. Jego łapki drżały, a serduszko biło szybciej. Ale spojrzał na Lilę, która cierpliwie czekała, nie przestając się uśmiechać. I wtedy zrobił coś bardzo odważnego — zrobił krok do przodu.
— Ja mam na imię Kuba — powiedział cicho. — I… może się pobawimy?
Lila klasnęła w łapki z radości.
— Super! Znam świetną grę w turlane kamyczki!
I wtedy zaczęła się najlepsza zabawa, jaką Kuba kiedykolwiek miał! Gonili się po trawie, skakali po kamieniach i wspólnie podjadali inne, pyszne liście, których Kuba wcześniej nie znał.
Kiedy słońce zaczęło zachodzić, Kuba powiedział:
— Wiesz, Lilo… te nowe rzeczy wcale nie są takie straszne. Są nawet… fajne!
— Właśnie! — zaśmiała się Lila. — Czasem trzeba tylko spróbować.
Od tamtej pory Kuba wciąż lubił swoje drzewo i swoją gałązkę… ale już się nie bał nowych rzeczy. Bo wiedział, że mogą przynieść coś dobrego.
I tak kończy się bajka o Kubie — koali, który odkrył, że zmiany mogą być początkiem czegoś bardzo pięknego.
Dobranoc, maluszku. Śpij słodko i pamiętaj — każda nowa rzecz to szansa na przygodę.