Zaśnieżone wzgórza Laponii skrywały magiczną wioskę Świętego Mikołaja. To właśnie stąd co roku wyruszał on w podróż, by obdarować dzieci na całym świecie. W wielkiej stodole, gdzie mieszkały renifery, panowała przedświąteczna gorączka – każdy trenował, by być w formie na wielki dzień. Wśród nich znajdował się najmłodszy renifer – Iskierka.
Iskierka był mały i delikatny, z jasnobrązową sierścią i białym pyszczkiem. Marzył, by pewnego dnia ciągnąć sanie Mikołaja, ale czuł, że nie dorównuje reszcie. Jego nogi trzęsły się na myśl o szybkim locie, a sam nie miał odwagi, by przyznać się do swoich obaw.
– Cześć, Iskierko – odezwał się pewnego wieczoru Święty Mikołaj, siadając obok reniferka. – Wyglądasz na zamyślonego. Coś cię martwi?
Iskierka spuścił głowę. – Nie jestem gotowy, żeby ciągnąć sanie. Wszyscy są ode mnie szybsi i silniejsi. Co, jeśli zawiodę?
Mikołaj uśmiechnął się łagodnie. – Wiesz, co czyni renifera gotowym? Nie siła ani szybkość, ale wiara w siebie. Może spróbujmy to razem przełamać?
Następnego ranka Mikołaj zabrał Iskierkę na spacer na górkę za fabryką zabawek. Śnieg skrzypiał pod butami Mikołaja, a wokół unosił się zapach świerków i czekolady, który dolatywał z kuchni elfów. Gdy dotarli na szczyt, ujrzeli rozciągającą się w dole wioskę – domki elfów pokryte śniegiem, kominy wypuszczające puszyste obłoki dymu i migoczące światełka ozdób.
– To idealne miejsce na małą próbę – powiedział Mikołaj, wskazując na rozległą, pokrytą śniegiem polanę. – Spróbujmy tutaj wzbić się w powietrze. Ja będę obok ciebie.
Iskierka wziął głęboki oddech, spoglądając na fabrykę zabawek, która majaczyła w oddali. Rozwinął swoje chude nogi i zrobił pierwszy skok. Początkowo podskakiwał niepewnie, ale po chwili udało mu się oderwać od ziemi! Latanie było trudne, ale w tej chwili wydawało się magiczne. Gdy wylądowali, Iskierka uśmiechnął się pierwszy raz od dawna.
– Udało mi się! – zawołał z niedowierzaniem.
– I to jak pięknie – pochwalił go Mikołaj. – Pamiętaj, Iskierko, każdy z nas zaczynał od małych kroków. Ważne, by próbować.
Nadszedł wreszcie dzień Bożego Narodzenia. Sanie były zapakowane po brzegi prezentami, a renifery ustawione w rzędzie czekały na znak Mikołaja. Iskierka stał na końcu, przekonany, że i tym razem będzie tylko obserwatorem.
Nagle głos Mikołaja przerwał ciszę: – Iskierko, w tym roku ty również polecisz!
– Ja? Ale ja… – wyjąkał Iskierka.
– Jesteś gotowy, mały przyjacielu. Wiem to.
Sanie wzniosły się w powietrze, a wiatr świstał w uszach Iskierki. Początkowo czuł się niepewnie, ale gdy zobaczył uśmiechnięte twarze dzieci na ziemi, jego serce wypełniło się radością. Leciał! Razem z resztą reniferów dostarczał prezenty na czas.
– Wspaniała robota, Iskierko! – pochwalił go Mikołaj po zakończeniu podróży.
Od tego dnia Iskierka wiedział, że każdy lęk można pokonać, jeśli tylko uwierzy się w siebie. Święta stały się dla niego symbolem nie tylko radości, ale też odwagi i wytrwałości.