Dawno, dawno temu, w samym sercu zielonego lasu, mieszkał mały, szary króliczek o imieniu Tupcio. Tupcio był bardzo ciekawskim króliczkiem, uwielbiał biegać po lesie, skakać przez gałęzie i wąchać kolorowe kwiatki. Ale był jeden problem – Tupcio bardzo, ale to bardzo bał się ciemnych, gęstych zakamarków lasu. Zawsze, gdy tylko zobaczył cień, uciekał szybciutko do swojej norki.
Pewnego dnia Tupcio usłyszał od przyjaciół, że w głębi lasu rośnie niezwykły kwiat – Świetlik, który świeci w ciemnościach. Kwiat ten podobno miał magiczną moc, która dodawała odwagi każdemu, kto go dotknął. Tupcio marzył, by go zobaczyć, ale sama myśl o wejściu w ciemność napawała go lękiem.
– Może mógłbym spróbować – zastanawiał się króliczek. – Może, jeśli znajdę Świetlika, przestanę się bać?
Następnego ranka, kiedy słońce jeszcze nie zdążyło zajść za drzewa, Tupcio postanowił wyruszyć na poszukiwanie magicznego kwiatu. Szedł przez las, mijając jasne polany, aż dotarł do miejsca, gdzie drzewa rosły gęsto, a światło ledwie się przedzierało przez ich liście. Króliczkowi zaczęło szybciej bić serce, czuł strach, ale pamiętał o świetliku, który miał mu pomóc.
Nagle poczuł, że coś go obserwuje. Przed nim pojawił się mądry, stary jeż Stefan.
– Co robisz tak głęboko w lesie, Tupciu? – zapytał jeż, marszcząc czoło.
– Szukam magicznego kwiatu Świetlika, ale… trochę się boję – przyznał cicho króliczek, spuszczając uszy.
– Odwaga to nie brak strachu, lecz decyzja, by iść dalej mimo niego – powiedział Stefan. – Wiem, gdzie rośnie Świetlik. Mogę cię zaprowadzić.
Tupcio uśmiechnął się wdzięcznie i razem ze Stefanem poszedł w stronę głębszej części lasu. Mimo strachu, krok po kroku zbliżał się do celu. Im bliżej byli, tym mniej bał się ciemności. Aż w końcu, po chwili wędrówki, ujrzał jasny, świecący kwiat wśród mchu.
– Udało się! – zawołał radośnie króliczek, podskakując z zachwytu.
Dotknął kwiatu, a ciepłe światło rozlało się po jego łapkach. Poczuł, jak strach znika, jakby nigdy go nie było. Teraz wiedział, że ciemność to tylko część lasu, taka sama jak każda inna. Wracając do domu, Tupcio czuł się silniejszy i bardziej pewny siebie. Już nie musiał się bać, bo wiedział, że prawdziwa odwaga jest w nim samym.
Od tego dnia Tupcio nie uciekał przed cieniem ani ciemnością, a jego serce zawsze promieniowało jasnym światłem odwagi.